Rozdział 5
Violetta
Byłam strasznie zrozpaczona, przecież to prze ze mnie. A jeśli coś mu się stanie nie wybaczę sobie tego do końca życia. Nie mogłam nawet wykręcić numeru na pogotowie więc poprosiłam o to Federica. Po 5 min. pogotowie było już na miejscu. Zabrali Leona do szpitala powiedzieli, że może jechać z nimi tylko jedna osoba.
- Ja pojadę - powiedziałam, wszyscy się zdziwili- Przecież to prze ze mnie- wytłumaczyłam.
- Dobrze za chwilę tam będziemy- powiedział Andres.
- Ja pojadę - powiedziałam, wszyscy się zdziwili- Przecież to prze ze mnie- wytłumaczyłam.
- Dobrze za chwilę tam będziemy- powiedział Andres.
Leon
Zdziwiło mnie to, że Violetta się tak o mnie martwi i tak zare agowała. W karetce podano mi tlen, gdyż nie mogłem oddychać. Viola cały czas trzymała mnie za rękę. To było takie magiczne. W szpitalu podali mi jakieś leki, które mi pomogły. Jeszcze dziś wychodzę. Do szpitala przyjechali chłopacy, ale gdy zobaczyli, że w mojej sali jest Violetta chcieli wyjść, ale im nie pozwoliła.
-Zostańcie, bo ja muszę już iść - powiedziała i wyszła.
- \Cześć- pożegnaliśmy się z nią wszyscy.
-Czy między wami coś jest - zapytał Broudwey.
- Nie skądże - zaprzeczyłem.
- Bardzo się tym przejęła, jakbyś był dla niej kimś ważnym - dopowiedział Tomas.
- Mógłbyś dowiedzieć się dlaczego tak zareagowała - spytałem Federica.
- Jasne, a kiedy cię wypuszczają - zapytał i własnie w tej chwili wszedł lekarz.
- Panie Verdas może pan już wyjść - powiedział doktor i wyszedł.
- Dziękuję - powiedziałem za nim.
Byłem tu 2 godz., a czułem się tak jakby była to cała wieczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz